sobota, 27 czerwca 2015

Kocanka włoska

Odkąd pamiętam gdy chciałam zakupić jakąś roślinę do ogrodu Mąż zawsze pytał " A czy da się to potem zjeść ? "
Stąd też w naszym ogrodzie oprócz roślin ozdobnych jest również kilka takich ,które również są traktowane jako te "jedzeniowe" :)
Jedną z takich roślin jest właśnie kocanka włoska czyli Helichrysum italicum w odmianie Helichrysum angustifolia Tall Curry .
Jest to roślina ,która podobno ze względu na swoją delikatną naturę powinna rosnąć w pojemnikach ,a  na zimę być przechowywana w widnym pomieszczeniu.
Ja swoją roślinkę kupiłam w ubiegłym roku i wsadziłam ją na grządkę obok lawendy i tak miała rosnąć do jesieni. Niestety jesienią zwiększyły mi się obowiązki i najnormalniej w świecie zapomniałam ją przesadzić z powrotem do doniczki i włożyć do pomieszczenia , w którym miałaby przezimować.
Jednak ku mojemu zdziwieniu roślina wcale nie zmarzła , co zdarzyło się sporej części moim krzakom lawendy ,a wręcz przeciwnie pięknie się rozrasta i nawet zakwitła na żółto.

W ramach kolejnych eksperymentów z tą rośliną obcięłam właśnie prawie wszystkie kwiaty i pozostawiłam do suszenia w przewiewnym i zacienionym miejscu.
Podobno tam skąd pochodzi czyli rejon Morza Śródziemnego jest często wykorzystywana do suchych bukietów - zobaczymy czy tak faktycznie jest .





A teraz kilka słów o tym dlaczego jest w naszym ogrodzie .
Otóż swoim smakiem i aromatem przypomina polski lubczyk czyli smak maggi.
Jednak aromat kocanki włoskiej jest znacznie silniejszy i bardziej w nim wyczuwa się zapach curry zwłaszcza po zroszeniu rośliny wodą.
W kuchni ma ona dość szerokie zastosowanie jako dodatek do zup , mięs i ryżu czyli wszędzie tam gdzie chcemy aby potrawa pachniała nam jak mieszanka przypraw curry.


niedziela, 14 czerwca 2015

Lawendowy syrop


Upały za oknami sprawiają ,że szukamy czegoś zimnego i orzeźwiającego do picia.
Ale ile można pić zimnych koktajli truskawkowych ? - aż nie zabraknie ? :)
Jednak truskawki nie dojrzewają w nieskończoność chociaż i o tym ostatnio sporo poczytałam, jednak eksperymentować będę już w następnym roku.
Tak więc szukając alternatywy dla koktajli pomyślałam o lawendzie, która właśnie zaczęła u mnie kwitnąć.
Jakiś czas temu wpisując w wyszukiwarkę hasła z lawendą natknęłam się na prosty syrop lawendowy  (sirupus lavender simplex ).
Nawet nie próbuję dołączyć linku, bo rzadko kiedy je zapisuję :( , a i tak swój syrop zrobiłam po swojemu,dzięki czemu powstał mój improwizowany przepis.
Oprócz lawendy użyłam w nim również miętę i limonkę bojąc się co z tego wyjdzie.
W trakcie przygotowywania zapach po kuchni roznosił się wspaniały to i smak nie mógł być o wiele gorszy :)
A gdy  zrobiłam lemoniadę z dodatkiem tegoż syropu i Rodzina stwierdziła ,że mogę robić taką częściej to chyba nie jest źle :)


SKŁADNIKI:

  1. świeże kwiaty lawendy z krótkimi gałązkami ok 50 - 60 sztuk
  2. sok z połowy limonki
  3. 3 torebki mięty ekspresowej lub łyżka sypkiej ( suszonej)
  4. cukier ok. 600 g 
  5. woda  ok. 200 g
WYKONANIE:
Wodę zagotować w rondelku.
Lawendę opłukać i włożyć do rondelka z wodą, a następnie dosypać do niej suszoną miętę (wysypując z torebek ) i całość zalać wodą.
Zostawić pod przykryciem na ok 30 minut.
Następnie dosypać do tego cukier , wcisnąć sok z połowy limonki i całość zagotować.
Gotować ok. 5 minut i po zagotowaniu pozostawić do przestudzenia. 
Przelać do wyparzonej butelki i przechowywać w lodówce.

SMACZNEGO :)

Ps. Tego syropu można używać jako dodatek na wiele sposobów : może być dodatkiem słodząco -smakowym do lemoniady , kawy,  lodów i do czego wyobraźnia podpowie :)









niedziela, 7 czerwca 2015

Red

Kolor czerwony w moim ogrodzie raczej nie gości pod wieloma postaciami , ale nie ma też tak, że go wcale nie ma.
Mam więc sporą różę pnącą ,która właśnie zaczyna rozkwitać pomimo iż mszyca obficie się do niej dobrała :( ( czas na oprysk )


Wiosną pięknie czerwieniły się młode pędy pierisu.


Kwitnęły również dwa rododendrony - oto kwiat jednego z nich.


Były też tulipany




Jako czerwone akcenty są też w późniejszym terminie owoce truskawek, malin i żurawiny.
Tak więc w sumie nie jest źle :)

A wracając do sedna postu to chcę pokazać w końcu co powstało z czerwonych koralików ,które jakiś czas temu pokazywałam.
W mieszance użyłam kilku odcieni czerwonego i malinowego tak więc kolorystycznie w odcieniach jest na "bogato" :)

Z całej mieszanki zrobiłam trzy rzeczy : bransoletkę, krótki naszyjnik i długi sznur koralikowy.



Bransoletka zmieniła już właściciela , a reszta jeszcze sobie leży i czeka.
Krótki naszyjnik ma około 48 cm długości ( mierzony na płasko ) i ok. 7 mm w przekroju, a długi sznur to ok. 134 cm długości i ta sama grubość.



Długi sznur




piątek, 5 czerwca 2015

Carrot

Wraz z wiosną miałam pomysł aby zrobić kilka biżuteryjnych zestawów właśnie w wiosennych kolorach.
Zestawy powstały, ale ciągle coś przeszkadza mi je pokazać.
Czas więc nadrobić zaległości.
Jakiś czas temu pokazywałam ,że nawlekam koraliki w czerwonym kolorze, ale o nim może następnym razem, a tymczasem dzisiaj - Carrot.
Jako zdjęcie wstępne miałam zamiar pokazać moją pomarańczową azalię, ale niestety nie zdążyłam zrobić jej zdjęć przez złą pogodę i kwiaty zdążyły opaść :(
Więc w zastępstwie jako zdjęcie koloru będzie pełnić marchewka :) taka wiosenna prosto ze sklepu gdyż na marchew w moim ogrodzie nie ma co liczyć z powodu braku  miejsca :(



A oto i rzeczony komplet : krótki naszyjnik i bransoletka.

Naszyjnik ma ok. 54 cm długości (mierzonej na płasko ) , a bransoletka ok. 20 cm.
Należą raczej do "cienizn" gdyż mają zaledwie 7 mm w przekroju.
Zrobiłam je z koralików Toho 11/0 w kilku odcieniach pomarańczowgo.